sobota, 19 kwietnia 2014

One Shot by Gosia Czaplicka "Przeznaczenie" (1 MIEJSCE )


Sprzątanie to nie jest najlepsze zajęcie dla mnie. Jednak mieszkanie prosiło się już o nie od bardzo, bardzo długiego czasu. Nigdy nie lubiłam sprzątać, nie ze względu połamania paznokci czy innych babskich spraw. Podczas sprzątani znajdywało się różne głupoty o których czasami szybko chciało by się zapomnieć. Łzy napływały mi do oczu. Wszystko spowodowała ozdobna kartka, sztywnego, drogiego papieru. Ślubne zaproszenie od najlepszych przyjaciół. Równe trzy tygodnie od ceremonii. Skąd więc te łzy ? Ślubowali sobie miłość aż do śmierci.Tyle,że ta nieproszona przyszła za wcześnie. O wiele za wcześnie. Dwa dni. Tylko tyle dane było cieszyć im się sobą jako małżeństwem. Ten u góry, zabrał do siebie moją najlepszą przyjaciółkę od piaskownicy. Wspólne pierwsze zakochania, pierwsze złamane serca. Pierwszy papieros,pierwszy drink. Wszytko razem. Przyjaźń aż po grób. Tamtego dnia nigdy nie zapomnę. Podekscytowana a zarazem zestresowana. Kręciła się niemiłosiernie, utrudniając fryzjerką zrobienie boskiej fryzury, zapierającej każdemu dech w piersi. Tak było.

-A jak on powie nie ? Co wtedy będzie Lu ?-zaśmiałam się patrząc na jej odbicie w lustrze. Wiązałam gorset jej sukni ślubnej. Zajęcie dla świadkowej. 
-Zrobiłby to pięć lat temu-pociągnęłam delikatnie sznureczki.Para idealna. On nienormalny i ona nienormalna. Dwie połówki przysłowiowych jabłek. W długiej, śnieżnobiałej sukni z drobnymi kamyczkami na gorsecie, wyglądała jak księżniczka. Jej włosy delikatnie spięte a czasami pasmami puszczone luźno na gołe ramiona. Welon wpięty. Delikatny makijaż podkreślający jej delikatną urodę. Uroku dodawał, jej uśmiech. 
-I jak ?-spytała przejeżdżając dłońmi po delikatnym materiale.
-Federico padnie w kościele z wrażenia-zaśmiałam się a Naty dołączyła do mnie po chwili. 

Spojrzałam na zdjęcia stojące w ramkach na komodzie. Ja, Naty, Federico oraz Diego. Podczas sesji w czasie wesela. Piękna pamiątka.Młodzi, szczęśliwi. Na drugim oni. Federico na rękach trzymający malutką kopię swojej żony. Ich pięciomiesięczna córeczka. Moja chrześnica która w tragicznym wypadku straciła mamę. Alba . Odłożyłam pamiątkowe zaproszenie i chwytając kluczyki od auta skierowałam się na podziemny parking, Nagła potrzeba zobaczenia się z Federico. Nawet nie żeby porozmawiać, tylko żeby wiedział,że ma zawsze we mnie oparcie. Zawsze tak jak był dawniej. 


-Jesteś moją przyjaciółką -spytał siadając naprzeciwko mnie w jednej z naszych ulubionych knajpek.
-Dobrze przecież wiesz,że tak-spojrzałam na niego jak na idiotę. 
-Myślisz,że Naty mnie kocha ? Ty chyba znasz ją lepiej.
-Kocha Cię jak wariatka. Federico o co chodzi ?
-Boję się,że mnie zostawi. Przez to,że tak często nie ma mnie w domu, że wyjeżdżam. 
-Federico, ona nie jest taka, kocha Ciebie i zawsze przy Tobie będzie, dobrze o tym wiesz-uśmiechnęłam się grzebiąc w szarlotce.
-Jesteś wspaniałą przyjaciółką Ludmiła.
-Wiem Fede, wiem to. 

Tak dobrze znane podwórko. Nieprzystrzyżona trawa. Zaniedbane kwiatki, która nadawać się będą już tylko do wyrzucenia. W okół domu zero żywej duszy. Światła w nim pogaszone. Wysiadłam z samochodu i kluczem schowanym za żabę otworzyłam sobie drzwi. Z salonu dochodziły ciche dźwięki telewizora. Z każdym krokiem, usłyszeć mogłam głos Federico który ewidentnie do kogoś mówił. Jego słuchaczem była córeczka leżąca u niego na brzuchu. Wspólnie oglądali nagrania z Naty w roli głównej.
-Widzisz kochanie ? To mamusia-nie wiem czym spowodowane były łzy nagromadzone w moich oczach-mamusia Cię kochała,wiesz ? Tatusia też, a mimo tego nas opuściła.
Nie wiem jak długo stałam i przez łzy wpatrywałam się w ten obrazek. Federico tulący do siebie cząstkę Naty. Serce krajało się patrząc na to. Nie wiem co zdradziło moją obecność. Czy spowodowane to było pociągnięciem przeze mnie nosem ? Federico obrócił w moim kierunku twarz. Również płakał. Podejrzewam,że robił to każdej nocy, w każdej możliwej chwili. Jeden dzień w którym był silny, jeden moment. Moment kiedy trumna z jej ciałem spoczęła kilkanaście metrów pod ziemią. 

Ledwo stałam na nogach obserwując przez zamglone oczy wszystko co dzieje się dookoła. Nie upadłam na zabłoconą, cmentarną ziemię tylko i wyłącznie dzięki silnym ramionom Diego. Nie wsłuchiwałam się w słowa księdza, który uważał,że Naty potrzebna jest tam u góry. Do wyższych celów. Federico stał spokojnie przed trumną trzymając w dłoni pojedynczą, białą różę. Zanim stał Maxi trzymając w dłoniach okazały wieniec. Alba spała spokojnie w wózku, nieświadoma tego co się właśnie dzieję. Nie mogłam się wyrwać, kiedy spuszczali trumnę z ciałem w dół. 
-Uspokój się Lu-spokojny szept Diego-uspokój się. 
Dlaczego Federico stoi tak spokojnie. Dlaczego na to wszystko pozwala !

 -Daj mi ją-otarłam łzy i wyciągnęłam ręce żeby wziąć od niego Albe. Podał mi ją. Jego ręce przypominały patyki. Pod oczami miał sińce, a w starym dresie nie wyglądał jak gwiazda szkoły dawno temu-schudłeś-zauważyłam, widząc za bardzo wystające kości policzkowe.Spodnie zsuwały mu się z bioder. Wyglądał jak cień człowieka.
-Wydaje Ci się-burknął otwierając butelkę wody. Alba spała na moich rękach jednak nie długo.Włożyłam ją do łóżeczka z postanowieniem dokarmienia oraz doprowadzenia jej ojca do porządku. Świat mu się zawalił ale ma jeszcze tą małą kruszynkę, dla której musi być silny. Skierowałam się do kuchni mijając po drodze śpiącego Fede na kanapie. Przykryłam go kocem i na palcach udałam się do największego pomieszczenia w domu, kuchni. Z lodówki, o dziwo pełnej wyciągnęłam potrzebne produkty do przygotowania pożywnego kolacji. Zapiekanka szpinakowa, sałatka śródziemnomorska oraz chrupiące grzaneczki. Z radia stojącego na  lodówce leciała po cichu jakaś bliżej nie określona mi muzyka. Nawet nie wiem kiedy na gotowaniu zleciał mi czas, na nie myśleniu o niczym. Kończyłam nakrywać do stołu kiedy do kuchni wszedł Federico.
-Myślałem,że już poszłaś-spojrzał na mnie przecierając oczy-przepraszam,że usnąłem, ostatnio nie śpię w ogóle. 
-Rozumiem Fede, idź się wykąp, za piętnaście minut jedzenie będzie gotowe.
-Zostaniesz ?-spytał
-Jeżeli tylko chcesz-odpowiedziałam. Kiwnął głową i schodami skierował się do łazienki. Jak w zegarku, nie było go równe piętnaście minut. Zszedł odświeżony, ogolony. Stary Federico.Na jego palcu nie dostrzegłam złotego krążka, jednak po chwili zauważyłam łańcuszek schowany pod koszulkę z delikatnym wypukleniem. Wspólnie zasiedliśmy do stołu, do wspólnego posiłku w kompletnej ciszy. Nie przeszkadzało mi to, jemu też chyba nie. 
-Dziękuję Ludmiła to wszystko było pyszne, i dziękuję,że mnie odwiedziłaś-uśmiechnął się lekko odkładając sztućce na pusty talerz.
-Nie musisz, posprzątam i będę się zbierać do domu-podniosłam się zbierając brudne naczynie.
-Lu
-Tak ?
-Zostaniesz ze mną ? Nie chcę kolejnej nocy spędzać sam-podszedł do mnie. Nie mogąc patrzeć na załamaną twarz przyjaciela przylgnęłam do niego całym ciałem, pozwalając by moczył moją bluzkę słonymi łzami żalu. 


3 miesiące później 

-Dlaczego unikasz spotkań z Federico ?-zaśmiał się Diego chodząc obok mnie po sklepie spożywczym.
-Wcale go nie unikam-zaprzeczyłam, oglądając sok pomarańczowy.
-Jasne, ostatnio nie było dnia żebyście się nie widzieli, a teraz co ?-puścił mi oczko i włożył do koszyka dwa jogurty truskawkowe. Co miałam mu powiedzieć ? Że chyba przez to wszystko zakochałam się w Federico ? W mężu mojej zmarłej przyjaciółki ? Tylko ja mogłam być tak głupia by na to pozwolić.
-Fede jest we Włoszech od przedwczoraj-burknęłam dokładając jeszcze dwa bananowe jogurty-a poza tym pomogłam mu się już lekko otrząsnąć z tego wszystkiego. 
-Serio ? Tylko trochę ? Fede znów wrócił do świata żywych-zaśmiał się skręcając na słodycze.
-Wyluzuj, stracił żonę, zaraz po ślubie.
-Pamiętasz co powiedział lekarz ? Naty i tak nie miała przed sobą długiego życia.
-Ale jeszcze jakieś miała, Diego możemy zakończyć ten temat ?
Chłopak kiwnął głową i zaczął pakować słodycze do wózka. Prawda, mimo wszystko miała tylko pół roku życia, ale to zawsze pół roku więcej. Naty miała raka. Złośliwego raka mózgu który powoli wyniszczał jej organizm. To dlatego wtedy zemdlała na ulicy. Kierowca nie zdążył wyhamować. To wtedy odeszła od nas na zawsze, skracając swoje ziemskie cierpienie.

-Ludmiła- przede mną stała Eleanor. Ubrana cała na biało. Uśmiechała się do mnie. Musisz się zaopiekować Federico i małą. Obiecaj,że zrobisz wszystko żeby on znów był szczęśliwy. Że pokochasz go równie mocno jak ja i nigdy nie skrzywdzisz.że wychowasz Albe jak własną córkę.Obiecaj.!
Obudziłam się zlana potem. To sen, tylko i wyłącznie sen. Wszystko byłoby dobrze gdyby z szafki nie spadł wazon który kiedyś dostałam od Navarro. Co to wszystko ma znaczyć ? Głupieje przez te wszystkie tabletki przeciwbólowe zaczynam wariować. Siedząc na łóżku spojrzałam w granatowe niebo. 
-Obiecuję Natalia, zrobię wszystko żeby był szczęśliwy. Żeby oboje byli szczęśliwi.

-------------  



Muzyka nigdy nie będzie odpowiednia. Pogoda nigdy nie będzie sprzyjająca. Kakao nigdy nie będzie ciepłe. Trzecią godzinę siedzę i męczę ten sam temat książki. Zachciało mi się studiować, to teraz trzeba się męczyć na ostatnim już roku. Wymarzony tytuł był już na wyciągnięci ręki, coraz bliżej. Jednak nie potrafiłam skupić się na nauce. Diego tłukł się niemiłosiernie garnkami doprowadzając mnie do białej gorączki. Nie byliśmy parą, a gdzie tam! Ja i on ? Nigdy! Mieszka u mnie najlepszy przyjaciel bo sąsiad go zalał, rozumiecie ? Bo ja nie. Od trzech dni znoszę jego kucharskie eksperymenty, a mój organizm krzyczy głośne STOP! Nie zdziwił mnie więc dym wydostający się z mojej kochanej, skromnej i w uroczym stylu urządzonej kuchni.
-Przykro mi, dziś musi Cię zadowolić pizza ewentualnie jogurt-usiadł ścierając pot z czoła. W fartuchu wyglądał przekomicznie. 
-Mam nadzieję,że otworzyłeś okno żeby przewietrzyć ?-odłożyłam książkę "Psychologia, czyli jak postępować z ludźmi"
-Oczywiście pani psycholog-uśmiechnął się sięgając po pilot. 
Psycholog, zawód idealna dla osoby która nie umie poradzić sobie z własnymi problemami, najlepiej pomaga rozwiązać je innym.  Uwielbiam dzieci i to właśnie im będę pomagać, psycholog dziecięcy. 
-Jutro masz obronę ?-pyta nadal wpatrując się w kolorowy ekran.
-Ymhym- odpowiadam nadal pochłonięta książką. W prawdzie wcale nie muszę powtarzać, to tylko chyba takie zajęcie żeby zbytnio nie myśleć o Federico. 
-Dobra a teraz zamów coś do jedzenia, zgłodniałam-zażądałam i skierowałam się zamknąć okno w kuchni, bo jednak robiło się trochę zimno. Kiedy Dominguez zamawiał posiłek dla naszej dwójki ja prosto z kuchni poszłam otworzyć drzwi do których ktoś dzwonił. Za nimi stał uśmiechnięty posłaniec z bukietem pomarańczowych róż.
-Ludmiła Ferro?
-Tak.
-Proszę tu pokwitować-złożyłam podpis na wskazanym miejscu i odebrałam kwiatki-dziękuję-młodzieniec uśmiechnął się i schodami zbiegł na dół. Zamykając drzwi zaczęłam liczyć aż naliczyłam się 45 róż. Między kilkoma znalazłam ozdobny liścik. Wraz z Albą trzymamy jutro kciuki za ciocię. Mam nadzieję,że niedługo się zobaczymy, tęsknie Federico x  Uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając sobie co oznaczają właśnie tego koloru róże pożądanie, ciekawe tylko czy on zdawał sobie sprawę jak ważny okazał się dla mnie być. 

Wyszłam z uczelni głęboko oddychając. Już z daleka widziałam samochód Diego oraz opierającego się o niego resztę. Może trochę się z nimi podroczę ? Tak to świetny pomysł! Udając smutek schodziłam stopień po stopniu kierując się w stronę trzech aut.
-I jak ?-doleciał rozemocjonowany Dominguez-no mów no !
-Nie obroniłam-szczeki opadły im do ziemi a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem,ich miny bezcenne!
-O ty wredna-usłyszałam za sobą jego zachrypnięty głos oraz poczułam ręce na swojej tali-nas tak oszukiwać ?
-Federico !-pisnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Nadal trzymał mnie w tali-co Ty tu robisz ?
-Myślałaś,że nie będę świętował sukcesu przyjaciółki ? 
Uśmiechnęłam się, co było chyba wystarczającą odpowiedzią.Pasquarelli oparł swój podbródek na moim ramieniu szczerząc się od ucha do ucha.
-To co balujemy w zaciszu domowym we własnym gronie czy idziemy do jakiegoś klubu-Leon zacierał dłonie.
-Domóweczka- wszyscy oprócz mnie ryknęli chórem. Diego pojechał swoim samochodem wraz z Maxim oraz Cami. Leon pojechał z Marco, Violettą i Francescą, a ja postanowiłam towarzyszyć Federico. Zdziwił mnie brak Alby oraz jej nosidełka w samochodzie. 
-Gdzie mała ?-spytałam zapinając pasy, stęskniłam się za tym maleństwem przez ten tydzień kiedy nie było ich w Buenos Aires.

-Zostawiłem ją na trochę u mamy-przekręcił kluczyk w stacyjce-czas w końcu wziąć się w garść-spojrzał na mnie w lusterku i ruszył za Leonem. Jechaliśmy prawie w ciszy gdyby nie cicho grające radio w tle.Leciała moja ulubiona piosenka wykonywana kilka lat temu przez Federico w programie Y-mix. Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc w okno.Jazdą zrównaliśmy się ze Leonem. Zaczął robić głupie miny siedząc z tyłu na miejscu pasażera. Żeby nie spoglądać na poczynania błazna, odwróciłam głowę opierając ją na zagłówku w stronę kierowcy. Skupiony patrzył na drogę marszcząc lekko czoło. 
-Dokąd jedziemy ?-ewidentnie nie była to jazda do mojego mieszkania.
-Do mnie, ty masz sąsiadów a tam będziemy mieli trochę luzu. 
-Kiedy wracasz do mamy do Włoszech ?
-Nie szybko, chce trochę ogarnąć siebie samego, a potem przywieźć małą. Jeżeli oczywiście chcesz możesz ze mną jechać w weekend do niej-uśmiechnął się nadal patrząc na drogę.
-Jasne, a tak w ogóle dziękuje za kwiatki, są śliczne, nie musiałeś-przypomniałam sobie i różach stojących na parapecie w mojej sypialni.
-Nie przesadzaj, to drobiazg-może dla Ciebie drobiazg,ale dla mnie coś więcej Federico. 

Oparta o balustradę na balkonie wpatrywałam się w granatowe niebo, pozbawione tej nocy gwiazd. Zimne powietrze dobrze robił na mój organizm w którym krążył alkohol. Z głębi domu leciała muzyka a oblewanie mojej obrony zamieniło się w gruby melanż. Alkohol lał się strumieniami, parkiet na środku salonu oblegany przez amatorskich tancerzy.
-Masz dość ?-obok mnie stanął Federico. Zaczerpnęłam powietrza które zmieszało się z jego perfumami.
-Nie, tak tylko chciałam odetchnąć świeżym powietrzem-skłamałam.
-Dzieje się coś ?-uważnie mi się przyjrzał pociągając ostatni raz, pokręciłam przecząco głową z uśmiechem przyklejonym do twarzy-chyba nie odmówisz mi tańca-wyciągnął w moim kierunku dłoń. Ujęłam jego dłoń i dałam się poprowadzić na środek jego salonu który zastępował parkiet. Jak na złość Dj Ponte puścił wolną muzykę i sam oddał się w taniec ze swoją wybranką. Zarzuciłam Federico ręce na szyję i wtuliłam się w jego klatkę piersiową a on trzymał mnie w mocnym uścisku. Głowę schował w moich włosach nucąc cicho słowa lecącej piosenki. Było mi tak dobrze,szkoda tylko,że do czasu. 
-Odbijany ?-ni stąd ni zowąd wyrósł przed nami Diego. Nawet nie usłyszałam kiedy zmieniła się piosenka. Federico z westchnieniem oddał mnie w ręce szatyna i oddalił się w stronę stoliczka z alkoholem. 
-Wyglądaliście tak słodko-zaśmiał się Diego obracając mnie w prawo-musiałem to zrobić, inaczej skończylibyście tam u góry-zaśmiał się i przyciągnął mnie siebie łapiąc jedną ręką u dole pleców i odchylając mnie do tyłu. Przysięgam dosypię mu czegoś do jedzenia.
Taniec z Diego, później kolejka i kolejne wygłupy już razem ze wszystkimi. Do końca ani razu nie znalazłam się już w ramionach Federico, zostało mi tylko ukradkowe spojrzenia w jego kierunku oraz przyłapywanie go na tym samym.
Obudziłam się pomieszczeniu które na pewno nie było moją sypialnią. Duże łóżko, biało turkusowe ściany, pusta toaletka oraz duże podwójne drzwi. Sypialnia Federico i Naty. Dokładnie znam każdy kąt tego pokoju, sama pomagałam dziewczynie wybrać wszystko do niego.W łóżku nie było nikogo oprócz mnie, w ogóle nie pamiętam jak się tu znalazłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej podnosząc kołdrę do góry, nadal byłam we wczorajszym nie do końca skompletowanym ubraniu. Brakowało tylko marynarki którą sama ściągnęłam. Podniosłam się z łóżka. Zeszłam po schodach do salonu w którym panował idealny porządek, zegarek wskazywał parę minut po dwunastej. Oparłam się o futryny kuchni i tak jak Federico kiedyś obserwował mnie krzątającą się po kuchni, zrobiłam to samo. Podrzucał właśnie naleśnika na patelni który jednak spadł prosto na podłogę pod jego stopy. Federico syknął kiedy rozżarzona patelnia dotknęła jego dłoni i również upadła na podłogę robiąc przy tym hałas.
-Cholera- zaklną pod nosem. Doskoczyłam do niego i natychmiastowo wsadziłam dłoń pod zimną wodę. Stał i patrzył na mnie jak na zjawisko. Zapewne wyglądam jak tysiąc nieszczęść. Zakręciłam wodę i pociągnęłam go w stronę krzesła. Usiadł nadal patrząc na mnie, sięgnęłam po apteczkę. Wyjęłam z niej krem na oparzenia i obrzęki, gazik i bandaż.
-Co ja bym bez Ciebie zrobił ?-spytał kiedy kończyłam jak najdelikatniej zawijać jego dłoń.
-Zapewne stałbyś i zwijał się z bólu, gotowe-spojrzałam na swoje dzieło.
-Dziękuję. Dziękuję za wszystko Ludmiła.
-Nie musisz Fede. Pójdę się ogarnąć i wracam do domu- przeczesałam dłonią włosy. 
-Tak myślałem...że może chcesz jechać ze mną do Włoszech ? Jest weekend, wrócilibyśmy we wtorek.
-Myślę,że to bardzo dobry pomysł-uśmiechnęłam się lekko-ale wcześniej pojedziemy do mnie. Zjedliśmy usmażone wcześniej naleśniki, Federico naszykował sobie świeże ciuchy i pojechaliśmy do siebie. Oczywiście nie obyło się bez obgadania przez dwie starsze sąsiadki tego,że kolejnego gacha sprowadzam sobie pod dach, że wstydu nie mam i tak dalej. Z mieszkania dochodziły odgłosy telewizora, zapewne Diego znów oglądał programy kulinarne. Tak też właśnie było,siedział na kanapie z kubełkiem lodów truskawkowych i oglądał coś po niemiecku. Nawet nie zauważył kiedy we dwójkę weszliśmy do salonu.
-Poczekaj, za pięć minut wracam-szepnęłam do Federico i poleciałam do swojego pokoju się spakować. Włożyłam cztery komplety czystej bielizny, trzy pary spodni, cztery bluzki, piżamę oraz jakąś cieplejszą bluzę. Na siebie narzuciłam skórę oraz zmieniłam baleriny na trampki. Z łazienki wzięłam jeszcze kosmetyczkę i byłam gotowa do drogi. Z mała walizką stanęłam koło kanapy.
-Diego wrócę w poniedziałek i mieszkanie ma być całe, jasne ?-kiwnął głową i machnął na mnie dłonią wgapiając się dalej w telewizor. Fede wziął ode mnie bagaż i skierowaliśmy się do samochodu znów mijając starsze panie. 
-Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce ?-spytał kiedy siedzieliśmy w aucie. Kiwnęłam głową na tak, co oznaczało zgodę. Nie podejrzałam,że tym miejscem będzie cmentarz. Stoimy właśnie ramię w ramię przed pięknym nagrobkiem Naty. 
-Wiesz kochanie, staram się pozbierać po Twoim odejściu i nie było by to możliwe gdyby nie Ludmiła-co on w ogóle mówi ?-pamiętasz jak mi się śniłaś ? Chyba spełniło się to o co mnie prosiłaś-sięga po moją dłoń którą ujmuje i przybliża do swoich ust, składa na niej delikatny pocałunek a moje serducho wariuje-chce żeby właśnie Ludmiła była tą z którą dane będzie spędzić mi resztę życia i wiem,że Ty chcesz dla mnie tego samego. 
Trzymajcie mnie bo zaraz zemdleję. Umrę chyba.
-Ludmiła kocham Cię-staje twarzą w twarz ze mną-i wybacz,że w takim miejscu ale chciałem żeby ona też była przy tym obecna. I choćbyś Ty nie czuła nic do mnie. Poczekam, mogę czekać aż do śmierci. 
-Nie potrzebnie Fede, bo ja też Cię kocham-przybliżyłam się do niego i musnęłam jego wargi. Pierwszy raz w życiu byłam czegokolwiek pewna. Że kocham Federico Pasquarelli.

Dojechaliśmy na lotnisko, a wczesnym wieczorem dolecieliśmy do Włoszech. Federico jak na dżentelmena przystało otworzył drzwi,wcześniej wyciągając nasze bagaże. Z torbą zawieszoną na ramieniu oraz moją małą walizką trzymając się za dłonie doszliśmy do drzwi które automatycznie się otworzyły.  Stanęła przed nami jego mama w fartuchu. Widziałam ją już kilka razy.
-Federico-ucałowała go w dwa policzki-witaj Ludmiła-pamiętała mnie.
-Dzień Dobry-uśmiechnęłam się delikatnie puszczając dłoń jej syna. Wpuściła nas do środka skąd dochodziły rozmaite zapachy. 

-Tak czułam,że przyjedziesz. Upiekłam szarlotkę,mam nadzieję,że lubisz Ludmiło-spojrzała w moją stronę.
-Uwielbiam.
-Mamo gdzie jest mała ? Chcielibyśmy się z nią przywitać.
-Jest u góry, czyli jesteście razem synku ?-spytała otwarcie patrząc co chwilę na mnie. Moje poliki przybrały zapewne rumiany kolor gdyż piekły niesamowicie.
-Jesteśmy-skwitował krótko Fede łapiąc mnie za dłoń.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę synku,no idźcie po małą i zejdźcie na obiad.
Uśmiechając się weszliśmy po schodach do dawnego pokoju Federico.
-Witaj w rodzinie Ludmiła-Federico musnął delikatnie moje usta-kocham Cię.
-Ja Ciebie też.

Leżałam z głową na nogach Fede w salonie państwa Pasquarelli. Julie już dawno spała, nakarmiona i wykąpana.  
-Kocham Cię- szepnął bawiąc się moimi włosami. Mruknęłam w odpowiedzi a on się cicho zaśmiał żeby nie obudzić śpiących domowników.

-Tam na cmentarzu mówiłeś,że śniła Ci się El. 
-Bo śniła-odpowiedział nawijając sobie pasmo włosów na palce.
-Mnie też się śniła, myślisz,że to przeznaczenie ?
-Kochanie, my musieliśmy być od dawna sobie pisani-zaśmiał się.
-Federico wiesz co oznaczają pomarańczowe róże ?-spojrzałam na niego.
-Jeżeli pytasz czy Cię pożądam to odpowiedź jest oczywista-nachylił się i pocałował mnie w usta-nawet bardzo. 

9 miesięcy później
Jaka jest możliwość zaliczenie wpadki już przy pierwszym razie z facetem którego się kocha ? Zabezpieczenia swoją drogą ale żeby zawiodły trafiło mi się pierwszy raz. Takiego pecha to mogę mieć tylko i wyłącznie ja. Nie Federico, bo to przecież nie on w męczarniach leży na porodówce i wśród krzyków bólu próbuje wydać na świat owoc naszej miłości. Stoi sobie obok mnie i trzyma za dłoń. Dmucha zimnym powietrzem w twarz po której spływa strużka potu.  
-Jeszcze tylko raz-słyszę głos lekarki. No przecież wiadomo,że Pan Pasquarelli nie pozwolił mi chodzić do mojego lekarza. Nie będę przed nikim innym rozkładać nóg, jak to mądrze stwierdził. Ostatni głośny okrzyk bólu zmieszany zaraz z głośnym płaczem mojego dziecka.
-Może tatuś odetnie pępowina ?-pielęgniarka podała zdenerwowanemu Federico sterylne nożyczki. Pełen obaw jednak idealnie wykonał swoje zadanie.Po chwili pielęgniarka położyła na mojej piersi małą dziewczynkę. Mamy drugą córeczkę.
-Kocham Cię- pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czoło-kocham Was-szepnął.
-Możemy nazwać ją Naty ?-spytałam mając nadzieję,że się zgodzi. Chciałam by właśnie nosiła takie imię, bo to dzięki zmarłej przyjaciółce pojawiła się na świecie.
-Naty Ludmiła Paaquarelli. 
Stała i przypatrywała się szczęściu TEJ dwójki. Z uśmiechem na ustach patrzyła na szczęście swojego męża który odnalazł sens życia po jej śmierci.-Naty możemy już iść ?-koło niej zmaterializowała się druga postać ubrana podobnie-wykonałaś swoją misję. 
-Są szczęśliwi. Nic tu po mnie. 
-Teraz My musimy zadbać o swoje szczęście. Oni dadzą sobie radę, zresztą sama widziałaś. Navarro uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła w swoją niebiańską podróż. Federico i Ludmiła będą szczęśliwi. Szczęśliwi razem do śmierci. 


Ode mnie - cudny , cudny , cudny i jeszcze raz CUDNY <3
Moim zdaniem w 100 % zasłużył na 1 miejsce ♥

środa, 16 kwietnia 2014

One Shot Naxi - "Błahostka" by Ewawa. ( 2 MIEJSCE )

Natalia i Maxi - niegdyś bardzo zgodne małżeństwo , mające przy boku dwoje wspaniałych dzieci - Miguela i Leonor. Ich życie naprawdę układało się wspaniale .... byłoby tak i teraz ale niestety .... nie jest... a wszystko przez tą jakże głupią błahostkę.....

Był ranek.
Maxi wstał leniwie , gdyż wiedział ,że za niedługo będzie musiał odwieść swoje pociechy do szkoły.
Zszedł na dół , a tam czekało na niego przepyszne śniadanie , które przyrządziła  jego cudowna żona.

Gdy wszyscy skończyli jeść (łącznie z dziećmi) Natalia zaczęła ubierać Miguela i Leonor w kurtki , gdyż Maxi za moment odwiezie je do szkoły.
Ubrane dzieci popędziły do samochodu a tuż za nimi ich ukochany tatuś.

Byli na miejscu.
Dzieci pożegnały się z tatą i z entuzjazmem pognały do szkoły.
Maxi miał zamiar wracać do swojego domu , zawrócił i kierował się drogą prowadzącą do domu.
W pewnym momencie przypomniało mu się ,że jego żona prosiła go aby ten kupił jej gazetę.
Zawrócił i pojechał w kierunku kiosku.
Podszedł do małego okienka i tam poprosił o gazetę.

Po zakupieniu rzeczy o ,którą prosiła go Naty , wszedł do samochodu i zaczął jechać w stronę mieszkania.

Jechał  i jechał , gdy nagle natrafił na olbrzymi korek .
Postanowił zajrzeć do gazetki , a tam na pierwszej stronie , od razu jego uwagę przykuła reklama pewnej wróżki.
Maxiego od zawsze w pewien sposób interesowała Astrologia....
Przeczytał ogłoszenie i coś w jego głowie mówiło mu aby udał się tam.
Tak też zrobił .
Nie wiedzieć w jaki sposób wyminął ten korek i pokierował się na adres , który został zamieszczony w gazetce .

Po kilku minutach był na miejscu.
Był strasznie podekscytowany tą sytuacją.
Z entuzjazmem wszedł do starej kamienicy .
Podszedł pod drzwi numer 5 i zapukał.

Faktycznie ... otworzyła mu kobieta przypominająca .. wróżkę.
Poczuł bardzo przyjemy dreszczyk .
Ale dla upewnienia postanowił dopytać się .
-Pani Aldona?
-Owszem.
-Zajmuje się pani astrologią..?
-Tak...tak...pan tu za wróżbą przyszedł?
-W sumie....tak
-No to zapraszam , zapraszam do środka.

Wszedł  do mieszkania kobiety.
Było dość dziwne jak to przystało na domy wróżek.
Zasiadł na czerwonym krześle , które znajdowało się obok stoliku ,na którym znajdowała się kula...
Na przeciwko niego zasiadła pani Aldona i rzekła:
-To jak młodzieńcze , czego chcesz się dowiedzieć?
-....No ...to może co stanie się w przyszłości? - powiedział niepewnie na co wróżka uśmiechnęła się.
-Dobrze...

-Pokaż mi swoją prawą dłoń - poprosiła a on natychmiast to wykonał.
Wzięła jego rękę i zamknęła oczy.
W takiej pozycji trwała jakieś dziesięć minut.
W pewnym momencie krzyknęła gwałtownie:
-Nie!
-Co? Co się stało?
-Niestety mam okropną wiadomość dla ciebie....
-Jaką? O co chodzi?
-Twoja druga połowa w najbliższym czasie cię zdradzi.....
-Jak to?
-Tak. To wyczytałam z twojej dłoni....
-Niemożliwe ....
-Przykro mi....

Maxi natychmiast wstał i pobiegł do samochodu.
Szybkim tempem wszedł do pojazdu i odjechał z piskiem.

Po paru chwilach był pod mieszkaniem.
Nie miał zamiaru do niego wchodzić.
Wróżka powiedziała ,że jego żona zdradzi go w najbliższym czasie.....Równie dobrze to może nastać dziś...

Siedział w tym samochodzie jakieś pół godziny i miał zamiar  wejść do domu ale dostrzegł swoją żonę w towarzystwie tajemniczego mężczyzny ....
Pomyślał wtedy ,że wróżka miała rację....Naty go zdradza.....
Natychmiast wyszedł z samochodu i zaczął szarpać mężczyznę...
Krzyki Natalii nic nie dawały.....



Teraz Maxi i Naty są po rozwodzie...
Ich pociechy zostały ze swoją matką.

Maxi do tej pory nie wie ,że tak naprawdę tamten mężczyzna to jedynie przyjaciel  Naty....
Ich wspaniałe małżeństwo rozbiło się przez taką błahostkę....
Mężczyzna wciąż żyje w przekonaniu ,że wróżka miała rację ... myli się
Wróżka wcisnęła mu jakąś bujdę a on w nią uwierzył....
Jeszcze rok temu nikt nie pomyślałby ,że tak to się zakończy...

Czasem potrafimy przejść przez najtrudniejsze chwile ... i wtedy czujemy się zwycięzcami .... 
Ale czasem potrafimy rozwalić coś na co pracowało się latami przez głupią błahostkę.... wtedy jesteśmy przegrani....

By Ewawa <33 

Ode mnie  - bardzo oryginalny i za to ogromny + ;P
Bardzo mnie wciągnął i za to dostał zasłużone 2 miejsce !
Serdecznie gratuluję ^^
Ps. Rozdziału dziś nie będzie , zamierzam dodać jakiś dłuższy , więc wiecie...potrzebuję więcej czasu :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

One Shot by Maja Olszewska ( 3 MIEJSCE)

Miłość jak to łatwo powiedzieć....jest piękna i szlachetna.....

Taka właśnie miłość istniała między dwójką cudownych ludzi.
Szanowali swą miłość bardzo.... zdawali sobie sprawę z tego ,że to najcenniejszy skarb w ich życiu.
Byli szczęśliwi przy sobie....
Przeszli wiele trudnych momentów w swoim życiu i wtedy kiedy wydawało się ,że to koniec podnosili się ....razem.
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
A zaczęło się to tak.....:

On -bogaty młodzieniec , wywodził się z  szanowanego rodu Verdas . Pomimo tego ,że był bogaty i jak to większość bogaczy ma w genach bycie chamskim , okrutnym , tak on był bardzo pomocny, a do tego przystojny....



Ona -  piękna , mądra dziewczyna , wywodząca się z bardzo biednej rodziny...Pomimo swej ciężkiej sytuacji potrafi cieszyć się ze wszystkiego ...



Był kolejny sobotni ranek , dziewczyna wstała bardzo wcześnie , gdyż musiała iść do pracy - roznosicielka ulotek.
Violetta pomimo swojego wieku nie uczęszczała do szkoły , aczkolwiek była bardzo inteligentna.
Musiała pracować aby jej młodszemu rodzeństwu żyło się lepiej....
Ubrała się i wyszła ... bez śniadania .... wolała oddać swą porcję młodszej siostrze...

Po chwilach była na miejscu ...
To co tam zobaczyła zaszokowało ją.....
Na drzwiach do budynku jej pracy ... poprawka byłej pracy wisiała taka ulotka..
Lokal do wynajęcia...
Dziewczyna poważnie się załamała ....
Nie chciała wrócić do domu bez pieniędzy...
Nie chciała zawieźć nikogo z domowników a w szczególności swych rodziców..
Za wszelką cenę chciała dziś znaleźć nową pracę...
To był jej cel....
Kupiła gazetę i od razu przeskoczyła na zamieszczone tam oferty pracy...
Jej uwagę przykuła taka oferta :
Poszukujemy służącej na pełny etat.
Adres.....
Tel .....
Postanowiła spróbować..
Pobłądziła trochę ale w końcu dotarła pod wskazany adres.
Przed jej oczami ukazał się przepiękny dom....

Niepewnie weszła na posesję i doszła do drzwi .... zapukała
Otworzyła jej kobieta , która ubrana była bardzo elegancko....
Zaczęła niepewnie:
-Dzień Dobry ... jestem Violetta Castillo ... ja w sprawie ogłoszenia ... w ,którym poszukuje pani służącej...
-Aha...Dobrze .. dobrze więc wejdź ...-mówiła radośnie
Weszła do środka
Było tam przepięknie...
Cupnęła na sofie ...
Kobieta rzekła :
-Dobrze .. ... więc ..co ... zaczynasz już dziś ... czy ...?
-Ale tak od razu...?
-Tak .. jakiś problem?
-Nie...no dobrze zacznę od dziś...
-Świetnie!
Szczerze mówiąc dziewczynę lekko , a wręcz bardzo zdziwiło to ,że została zatrudniona tak szybko...
-Synku! Chodź ..! - krzyknęła w stronę schodów kobieta
Violetta spodziewała się ,że z góry wyleci chłopiec w wieku 7-10 lat ...
Myliła się wyszedł z tam tond przepiękny młodzieniec miej więcej w wieku Violetty....
Co dziwniejsze Leon < bo tak się nazywał > myślał tak samo..
Spodziewał się starszej pani ... a tu proszę śliczna dziewczyna....
Ich spojrzenia spotkały się....
Tak się wszystko zaczęło.....
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Czy to było / jest przeznaczenie ?
Można tak myśleć....
Miłość od pierwszego wejrzenia - dosłownie...
''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Obecnie Leon i Violetta są szczęśliwym małżeństwem z dwójką wspaniałych dzieci.

''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''

                                                             The End ? 

Maja Olszewska ☻
Ode mnie - początek był niesamowity , cudny <3 Fajny pomysł .. :) Szkoda tylko ,że akcja jest bardzo przyśpieszona .... :/
Ale cóż ogółem jest fajnie , podoba mi się ;P
 

WYNIKI KONKURSU !!

Dziś zostaną ogłoszone wyniki konkursu ! ♥
Wszystkim dziękuję za wysłanie prac :)
Dostałam 4 wypracowania (jedna osoba podesłała 2 O.S)
Nie dawno musiałam wybrać ,która praca jest NAJLEPSZA ;P
Było ciężko ....

PANIE I PANOWIE PIERWSZE MIEJSCE OTRZYMUJE.......

MAŁGORZATA CZAPLICKA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

DRUGIE MIEJSCE ZAJMUJE.....

EWAWA !!!!!!!!!!!!!!!!

NA TRZECIE MIEJSCE ZASŁUŻYŁA.......

MAJA OLSZEWSKA !!!!!!!!!!!!! 
Serdecznie gratuluję naszym dziewczynom :)
  
  
Za niedługo na blogu pojawi się ONE SHOT , który zajął 3 miejsce , potem 2 , i na końcu 1 ;)
Rozdział dziś się nie pojawi ....
PA<33

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 16 " Pojednanie "

Wczorajsza noc
Leon

Wciąż myślę o Violettcie....
Nie chce mi wyjść z głowy , choć szczerze to wcale temu nie protestuję...
Zdaję sobie sprawę z tego ,że moje serce bije tylko dla niej ... i wiem ,że gdy nie jestem blisko niej to cierpię ... Ale mam świadomość  tego ,że będąc z nią  także jestem narażony na cierpienie...
Sam nie wiem co mam robić...
Może niech zostanie tak jak jest...
To były moje ostatnie myśli , zaraz po nich udałem się spać...

Wstałem  , po czym udałem się do toalety i tam wykonałem poranne czynności.
Następnie zszedłem na dół , do jadalni i tam zjadłem śniadanie.
Po tych czynnościach udałem się do Studio On Beat.
Po chwilach byłem na miejscu.
Wszedłem do szkoły i mój wzrok momentalnie skierował się na Francescę i Camilę,które o dziwo stały bez Violetty , co gorsza były smutne.
Postanowiłem do nich podejść .
Rzekłem:
-Witajcie dziewczyny. Violetty...tu nie...ma? 
-Nie...i jej....już......tu ....nie ...będzie...-mówiła łkając Cami
-Co?! Jak...jak to ?-powiedziałem przejęty
-Wyjeżdża...-rzekła smutno Fran
-Ale....gdzie...? Po co?!
-Mówiła ,że nie może na Ciebie patrzeć ... przebywać w Twoim towarzystwie wiedząc , że ty nie masz ochoty na nią patrzeć ....Z tych przyczyn postanowiła wyjechać .... do Europy - mówiła Fran , której w tym momencie załamał się głos
-To moja wina....to przeze mnie.... Muszę coś zrobić..!-krzyknąłem po czym wybiegłem ze studia i pognałem do domu Violetty .
Mam nadzieję ,że nie będzie za późno.....
Nie wybaczył bym tego sobie...
Nigdy...
Nie mogę jej stracić...
Biegłem i biegłem a droga jeszce bardziej się dłużyła..przynamniej miałem takie wrażenie.
W końcu dobiegłem ale niestety ... było za późno..
Przed domem widniała tabliczka z napisem Dom na sprzedaż
Załamałem się i  krzyknąłem :
-VIOLETTA!! KOCHAM CIĘ......
Przebudziłem się...
Jejku...
To był sen...
Ja.....teraz jestem pewny....kocham ją .... kocham....
Muszę wszystko jej wyjaśnić...
Ale nie teraz , w końcu jest środek nocy..
Pójdę tam z samego rana...

Czas teraźniejszy 
Violetta

Ujrzałam tam Leona...
Co on tu robi...
Postanowiłam się go zapytać:
-Cześć...Leon ... co ty tu robisz?
-Violetto ... ja .... ja wszystko zrozumiałem tylko ty jesteś moją miłością....Kocham tylko ciebie....proszę cię wybacz mi...Nie wiem czemu tak zareagowałem....impuls ...byłem strasznie zdenerwowany..przepraszam
Zatkało mnie...
Poczułam motylki w brzuchu....
Leon ... on prosi mnie o wybaczenie....
Nic nie odpowiadam tylko rzucam mu się na szyję...

Jest rozdział <3
Napisany był już wcześniej , aczkolwiek czekałam na 7 komentarzy ;p
Szczerze Wam powiem ,że jestem z tego rozdziału zadowolona ale ..końcówka ;/
Bardzo fajnie mi się go pisało *o*
Dodam iż teraz zaczynam "oceniać" wasze One Shoty <3
Jutro wyniki! *.*
Pa :]
♥.♥

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 15 '' Droga do szczęścia , to dorga przez mękę..."

Violetta

Nie wierzę...po prostu nie wierzę ....
Z Leonem układało się wspaniale....ale jak widać ja nigdy nie mogę być szczęśliwa....
-Violetta bardzo sory.....nie powinienem się wtrącać....naprawdę sory - zaczął przepraszać Damien 
-Cóż czasu nie da się cofnąć..
-Niestety
-Damien...chyba jednak lepiej będzie jak wrócimy już do domu .... nie mam siły na zajęcia...naprawdę wróćmy
-Okej.
Poszliśmy w stronę drzwi ...
Jeszcze raz zerknęłam czy nie ma w pobliżu Leona.
Ja go kocham i to bardzo .....czemu ja nigdy nie mogę być szczęśliwa?
Czy zawsze muszę cierpieć?
Chcę żyć pełnią życia...
Być spełnioną osobą ...
A w tym momencie jestem taką ,która wciąż napotyka trudności na swojej drodze do szczęścia...
Ciekawe czy kiedykolwiek odnajdę to szczęście...
W czasie drogi do domu ja i Damien nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.
Nie czuję się obrażona na niego , gdyż wiem ,że nie zrobił tego celowo.
Ale jest mi ciężko , bo gdyby on siedział cicho to byłoby okej...
Tak..."byłoby" ale nie jest....
Po drodze ,którą przebyliśmy w ciszy dotarliśmy do domu.
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam wspominać wszystko co związane z Leonem....
Ja go okropnie kocham!
Chcę z nim być ale wciąż napotykamy jakieś trudności i cierpimy....
Czy tak musi być?
Postanowiłam ,że na razie nikomu nie powiem o tym co się stało.....
Głównie chodzi o Francesce i Camilę...
Ciągle mi pomagają bo wciąż mam problemy....

Leon

Kolejny raz .....
Czemu tak jest?!
Nie może być normalnie?
Naprawdę zależy mi na Violettcie ........ ale wciąż są jakieś akcje ... ja nie czuję się na siłach aby to znieść...
Może ten Damien faktycznie jest kuzynem ,który nie zna w pełni hiszpańskiego ....ale gdyby nie przez niego to założę się ,że przez kogoś innego , będąc z nią bym cierpiał...
Czuję się fatalnie....
Teraz wiem ,że aby być szczęśliwym trzeba naprawdę przejść drogę przez mękę....

Damien

Czuję się okropnie....
Może i Violetta mówiła ,że nie jest obrażona , to i tak wiem ,że będzie czuć do mnie niechęć ... mniejszą lub większą ale niechęć...
Będzie miała przeze mnie same problemy.
Jestem taką "puszką pandory" ... dosłownie

Kolejny dzień
Violetta

Dzisiejsza noc była koszmarem...
Twardym snem przespałam niecałą godzinę a reszta to była męka.
Nie mam chęci dziś iść do studio.
Tak wiem ,że przez to na pewno Fran i Cami zorientują się ,że coś jest nie tak...
Ale trudno ... nie dam rady.....
Zeszłam na dół w celu zjedzenia czegoś .
Byłam na parterze , gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Ujrzałam tam .....

Witam Was Moi Mili !
Sorki ,że tak późno ale miałam zawody , a potem razem z kumpelami udałyśmy się na pizzę ;D
Same opisy , żadnej akcji...ale mam nadzieję ,że Wam to nie przeszkodzi w ocenie rozdziału :]
Dzięki za prace , które zostały podesłane na konkurs :)
Dodam iż kolejny rozdział będzie taki..."niecodzienny" ;P
<3
Dziś postanowiłam wprowadzić taki "mały" szantażyk <33
7 komentarzy = Next rozdział ;*
To do kolejnego !
Pa ♥ 

sobota, 12 kwietnia 2014

INFO

Hejka!
Wiem ,że dziś miał być rozdział ale nie ma ....
Byłam na urodzinach u mojej kumpeli i trochę się zeszło...
W sumie rozdział jest w połowie napisany aczkolwiek nie chcę popełniać dawnych błędów , kiedy to wstawiałam rozdział aby tylko wstawić tak na "odwal".
Moim zdaniem lepiej jest trochę popracować dłużej i szczerze powiedzieć Jest okej!
Mam nadzieję ,że mnie rozumiecie :)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 14 " Nieszczęsny hiszpański "

Violetta

-Violetta?-zapytał niepewnie chłopak
-Tak, a ty to zapewne Damien?
-Owszem...-odpowiedział niby po hiszpańsku aczkolwiek dało się tu wyczuć ten francuski akcent.
-Fajnie ,że postanowiłeś nas odwiedzić.-rzekłam z uśmiechem
-Ja też jestem fajny-mówił lekko nie zrozumiale
-Chyba szczęśliwy-poprawiłam go i troszeczkę się roześmiałam
-Fakt sory ale ten hiszpański w moim wykonaniu to masakra -odrzekł smutniejszy
-O!To ten....może wejdziesz? -  skapnęłam się ,że on stoi z tymi walizkami przed domem a jak rozmawiam z nim o takich bzdetach...
-Jasne!
-Chodź . Zaprowadzę Cię do pokoju w ,którym będziesz -powiedziałam po czym zaczęłam wchodzić na schody a Damien za mną
Gdy doszliśmy do wyznaczonego miejsca i mój kuzyn już się rozpakował poprosił:
-Wiesz ... może oprowadziłabyś mnie po Buenos Aires ?-zapytał z nadzieją
-Nie ma sprawy...Chociaż....Ja uczęszczam do szkoły...i wiesz w tym momencie to nie bardzo...-przypomniało mi się
-No cóż a może chociaż cię odprowadzę?-nie mogłam mu odmówić
-Okej.....to jak zbieramy się?
-Pewnie!

Kwadrans później

Jesteśmy już pod szkołą.
Droga minęła nam bardzo szybko i sympatycznie.
Z Damienem mam fajny kontakt , świetnie się dogadujemy...
-To już tu-powiedziałam
-Bardzo ładny budynek-rzekł z podziwem
-Dobrze ,więc ja już lecę na zajęcia...ale czy Ty trawisz sam do domu?-lekko się zmartwiłam
-Wiesz .... sądzę ,że nie...
-To może....zostaniesz na zajęciach....popatrzysz co robimy..i te sprawy
-Z chęcią!
Nasze wejście do szkoły wzbudziło duże zainteresowanie.
-Damien czy mógłbyś przynieść mi wody?-poprosiłam
-Pewnie.-odpowiedział
Po tym jak mój kuzyn się oddalił do mnie natychmiastowo podbiegły moje przyjaciółki , czyli Fran i Cami.
-Co to za ciacho?-palnęła rudowłosa
-Co? A on...to mój kuzyn Damien-odrzekłam
-Uuuu słodki..-odezwała się Fran
-A ty nie masz tego swojego Marco?! Damiena zostaw mi!-krzyknęła Cami , na co Fran zrobiła naburmuszoną minę.
-Dziewczyny.....spokojniej...
One się uśmiechnęły  i pognały dalej.
-O już jesteś Damien.
-Tak ale ...nie mam woda...-odrzekł
-Nie masz wody?Cóż trudno...
-Nie wiem gdzie mogę ją znaleźć....
Uśmiechnęłam się
-Po prostu idziesz prosto i skręcasz w lewo
-Aha - powiedział z uśmiechem i odszedł , na co ja uśmiechnęłam się mimowolnie

Leon

Zapowiada się ładny dzień...-myślałem w drodze do Studio
Gdy doszedłem do szkoły i wszedłem do niej to natychmiastowo usłyszałem szepty....
Nie miałem pojęcia o co chodzi...
Postanowiłem podejść do jednej z osób ,które sobie rozmawiały i spytałem
-O co chodzi? Można wiedzieć?
-No jak to ? Ty nic nie wiesz? Violetta do szkoły przyszła z jakimś kolesiem....był nieziemsko przystojny.....
-Jak to?
-Normalnie...Zwracała się do niego ...Damien
-Nic mi to nie mówi..
-Wiesz ... my tylko stwierdzamy fakty...
-No cóż to ..dzięki - odszedłem zdezorientowany
Przez pewien moment myślałem ,że ktoś robi sobie ze mnie po prostu jaja ale gdy dochodziłem do sali muzycznej to faktycznie dostrzegłem Violettę z jakimś kolesiem...
Natychmiast tam podszedłem....

Violetta

Rozmawiam sobie z Damianem a tu nagle podchodzi do mnie Leon i mówi zdenerwowany :
-Czy to prawda?!-pyta wściekły
-Leon o czym ty mówisz?-nie mam pojęcia o co chodzi
-Nie masz pojęcia powiadasz? W takim razie kim jest ten chłopak?
-To jest..-nie mogę dokończyć bo do rozmowy wcina się Damien
-My to tylko jesteśmy parą.-mówi spokojnie mój kuzyn
-Co?! Nie spodziewałem się tego...po tobie.....-mówi z pogardą Leon po czym wychodzi
-Leon to nie tak! On nie zna hiszpańskiego .....Leon...-krzyczę załamana

Witam<3
Sorki ,że taki krótki ale tylko na tyle mnie stać ...
A jednak to Damien namieszał ;D
Wiecie ,że te błędy są specjalnie? ;p
Co ja gadam chyba każdy to wie c:
Dziękuję Ewawie i Lenie(Gosi) za pracę ,które wysłałyście na konkurs  <3
Może ktoś jeszcze spróbuje swych sił? ;*
Czekam na opinie :)
Kolejny rozdział w sobotę ;-)
PA♥

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 13 "Kuzyn"

Francesca

Jestem ogromnie szczęśliwa .... Marco dołączy do Studio !
Jej..!
Moment! Ja wciąż na nim " wiszę" ...
-Tak ...to....-mówię speszona i momentalnie odsuwam się od Marco na co on odpowiada cichym chichotem ...
-Wspaniale ,że dołączysz do Studio..-próbuję zmienić temat , on uśmiecha się
-Namówiłaś mnie..no i po za tym to jednak było moje ciche marzenie...-odpowiedział
-Wspaniale ,że teraz masz szansę je spełnić.-mówię z uśmiechem
-Wiesz gdybym Ciebie nie poznał .. to i nie mógłbym dołączyć do szkoły artystycznej.....to naprawdę dzięki Tobie-mówi a ja zatapiam się w jego mowie
-Tak ale wiesz najpierw trzeba przejść casting..-lekko gaszę jego entuzjazm
-A .. no tak...-rzekł trochę zasmucony...i ja wtedy zrozumiałam swój błąd
-Ale masz ogromny potencjał .. ,więc na pewno Cię przyjmą ..-próbowałam wybrnąć z tej sytuacji... Czy ja zawsze muszę coś z chrzanić?!
-Ale naprawdę tak myślisz?-pomimo tego ,że na początku myślałam ,że aby go namówić będę musiała przekonywać go godzinami to teraz widać ,że naprawdę mu zależy.
-Oczywiście Marco!-rzekłam z optymizmem
-Oj Fran...dziękuję...-mówi
Potem postanowiliśmy pogadać o naszym życiu, poopowiadać o sobie... wspaniale czułam się w jego towarzystwie i mam nadzieję ,że on w moim także...
Gdy tak rozmawialiśmy zerknęłam na zegar  a tam widniałam godzina 21:00!
-Ojej! Wiesz Marco na mnie już pora..-powiedziałam po czym wstałam i już miałam zamiar wyjść z jego pokoju a ten do mnie rzekł:
-Francesca! Jeszcze raz ogromne dzięki Ci..-mówił z uśmiechem na co ja odpowiedziałam mu tym samym.
I udałam się do domu.

Violetta

Cały czas myślę o tym jakże wspaniałym pocałunku z Leonem.....coś fantastycznego .....
Podczas gdy tak rozmyślałam o moim cudnym chłopaku mój telefon zabrzęczał co oznaczało ,że dostałam wiadomość to był -Leon.

Od Leon ♥ :
Hej! Co tam u mojej wspaniałej dziewczyny?;*
Do Leon♥:
Wszystko super! A co u mojego nieziemsko przystojnego , cudownego , wspaniałego,genialnego chłopaka?
Od Leon♥:
Wszystko okej ale możesz pisać dalej ;)
Do Leon♥:
A i zapomniałabym jakże skromnego -.-
Od Leon♥:
Foch Forever  :(
Do Leon♥:
Dobrze już .... skarbie...wiesz przecież ,że to wszystko to są żarty? :)
Od Leon♥:
Oczywiście ,że wiem..:)
Do Leon♥:
Dobrze wiesz to pa <3
Kolorowych *.*
Od Leon♥:
Nawzajem piękna;*

Mimowolnie się uśmiechnęłam..Leon jest wspaniały....
Jakie to wspaniałe uczucie ,które czuję będąc z Leonem.....z Diego tego nie było....
Naprawdę czuję ,że to jest miłość...
Po tym udałam się do krainy Morfeusza ......

Rankiem

Wspaniała noc ..
Wstałam w wyśmienitym humorze...
Ubrana już  zeszłam na dół i  zasiadłam do stołu , wtedy mój tata oznajmił mi :
-Violetto dzisiaj przyjeżdża twój kuzyn ,pochodzący z Francji Damien - rzekł z uśmiechem
-Naprawdę? Wspaniale - odrzekłam mu tym samym- uśmiechem
-Byłbym Ci wdzięczny , gdybyś oprowadziła go po mieście , poznała z przyjaciółmi..i te sprawy...chciałbym abyś go w pewien sposób " oswoiła " , nie masz nic przeciwko?-zapytał
-Nie , nie ...-odpowiedziałam
-To świetnie!-mówił z entuzjazmem
-Dobrze to ja już będę się zbierać do Studio -wstałam i podeszłam do drzwi a w nich ujrzałam jakiegoś chłopaka to zapewne Damien...
 
 Hejka ! 
Rozdział powinien być w czwartek ale nie było ,za co ogromnie przepraszam...:/
Jak widzicie to opowiadania wkręciłam Damiena , który zacznie występować w Violettcie dopiero w trzecim sezonie ;D
Przypominam o konkursie na One Shota , dostałam już jedną pracę od Mai Olszewskiej za co bardzo dziękuję :)
Liczę ,że jeszcze ktoś spróbuje swoich sił ;)
Dopiero teraz przedstawię Wam nagrody dotyczące konkursu :
1 miejsce-zdradzenie informacji dotyczących kolejnych rozdziałów , reklamowanie bloga prze 3 tygodnie , dedykowanie rozdziału przez tydzień , jeżeli będzie konieczność to dedyk , kolaż ...:)
2 miejsce- reklamowanie bloga przez 2 tygodnie , dedykowanie rozdziału przez pięć dni , dedyk,kolaż..
3 miejsce-reklamowanie bloga przez tydzień ,dedykowanie rozdziału przez 3 dni , dedyk ,kolaż .... :)
Tak prezentują się nagrody ;P
Co do opowiadania to uprzedzam ,że za jakiś czas nasza Leonetta będzie musiała się rozstać ..Ha , ha zua ja xD
Zapraszam do wyrażania swoich opinii w komentarzach ;P
PaPatki *

piątek, 4 kwietnia 2014

Mega sory.....

Cześć chciałam Was przeprosić ,że nie było i nie ma rozdziału......;/
Wczoraj miałam okropny dzień i nic nie dodałam , a dziś dosłownie przed chwilą wróciłam gdyż grałam w piłkę z przyjaciółmi.....
Jutro chyba nic nie dodam bo wyjeżdżam do mojej babci a to dość daleko i trochę się tam zejdzie....
Prawdopodobnie rozdział w niedzielę albo*mało prawdopodobne* w sobotę późnym wieczorem....
Chciałam Was o tym poinformować...to chyba na tyle...
Jeszcze raz OGROMNE przeprosiny....ale ...no cóż....tak niestety bywa...;(
Pa;*

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 12 "Długie poszukiwania"

Violetta 

Te milimetry zniknęły i Leon pocałował mnie ... to było wspaniałe ......
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie dosłownie ....
Po jakiś 20 sekundach odrywamy się do siebie i usmiechamy
-Kocham Cię - mówię
-Ja ciebie również....-odpowiada Leon po czym przytula mnie i razem obserwujemy przepiękny zachód słońca...
Chciałabym zostać w jego ramionach już na wieki.....

15 minut później

Wciąż siedzimy i patrzymy na zachód słońca , siedzimy w ciszy bo ... chcemy cieszyć się chwilą .. , sobą...
-Violetta?-tą jakże piękną ciszę przerywa Leon tym pytaniem
-Tak?-mówię po czym spoglądam na niego
-Czy jak byłaś z Diego to czy ty go ... kochałaś tak szczerze ?-zapytał mnie chłopak poprawa mój chłopak
-Wiesz.....-nie wiedziałam co powiedzieć
-Jak nie chcesz to nie mów , nie zmuszam ciebie do tego...-rzekł i uśmiechnął się do mnie
-Wtedy nie wiedziałam co to miłość....moim zdaniem to co czułam do Diego to było zauroczenie ....
Dopiero przy Tobie czuję tą miłość...prawdziwą ,szczerą,nie wymuszoną i piękną...-odpowiedziałam mu
Po wysłuchaniu tej wypowiedzi Leon pocałował mnie w czoło.
-Wiesz chyba musimy się zbierać..-mówił szatyn
-O nie tylko nie to....-prosiłam go
-Skarbie jutro też się spotkamy-powiedział z uśmiechem
-No niech Ci będzie..-wstałam i przytuliłam Leona na pożegnanie
-Czyli ,że jesteśmy razem ?-zapytałam chociaż w sumie znałam odpowiedź
-No jasne moja ty księżniczko..-mówił Leon ....
-Dobra to pa ty mój królewiczu..-oddalałam się i wysłałam mojemu chłopakowi całusa, na co on odpowiedział tym samym

Kolejny dzień

Francesca

Od dziś zamierzam powalczyć o moją znajomość z Marco....
Po prostu coś mnie do niego ciągnie ...
To ,że spróbuję nic nie kosztuje ....
Teraz tylko trzeba dowiedzieć się gdzie on mieszka a to już będzie mnie trochę kosztować...

2 godziny później

 
Szukam i szukam ......
Gdzie on mieszka?!
Przeszukałam już PRAWIE całe Buenos Aires ....
Zostało mi jeszcze do przeszukania jakaś 1/3 miasta , dam radę prawda?

1 godzinę później

To już ostatni DOM .
Jak okaże się ,że to nie jego dom to wpadnę w jakąś furię czy co ...no bo gdzie on może mieszkać..?!
Zapukałam teraz pozostaje tylko czekanie aż ktoś otworzy ...
-Tak?-zapytała jakaś kobieta ,która miała 45,46 lat
-Dzień Dobry! Czy tu mieszkają państwo Romero?-zapytałam najmilej jak tylko umiałam co było dość trudne po tym jak szukałam tego domu jakieś 3 godziny!
-Nie , nie to nie tutaj...-odpowiedziała kobieta
-ŻE CO?! -wybuchłam
-Spokojniej..-zaczęła ale przerwałam jej
-SPOKOJNIEJ?! JAK MAM BYĆ SPOKOJNA , SKORO ŁAŻĘ PO TYM MIEŚCIE I POSZUKUJĘ PEWNEJ RODZINY/OSOBY ALE WCIĄŻ  SŁYSZĘ NIE TO NIE TUTAJ,POMYŁKA......
JA MAM BYĆ SPOKOJNA?!
-Chciałam tylko pani powiedzieć ,że rodzina Romero mieszka tam po lewo..-mówiła zaszokowana kobieta po czym wskazała mi  bardzo ładny dom w stylu amerykańskim...

-Aha....-odpowiedziałam speszona po czym pobiegłam w stronę tego domu ..
Ponownie zapukałam , tym razem otworzyła mi ta osoba ,której poszukuję ..... a raczej poszukiwałam..
-Francesca ?-zapytał zdziwiony Marco
-Nie widać?-odpowiedziałam poirytowana
-Okej...co taka zdenerwowana ?-  mówił
-Wiesz ciekawe czy byłbyś szczęśliwy gdybyś łaził po całym mieście i szukał ....kogoś...-odpowiedziałam
-Aha...-powiedział niczego nie świadomy   Chwila , czy  tu chodzi o mnie?-zapytał
-Jasne ,że o ciebie !-krzyknęłam
-Szukałaś mnie?-zapytał
-Tak..-odrzekłam
-Zależy Ci?-rzekł z uśmieszkiem
-No trochę...-mówiłam lekko speszona
-W takim razie mam Ci wybaczyć?-pytał
-No nie wiem ...bo ja wtedy tylko pomagałam przyjaciółce...a to nic złego moim zdaniem ... to co miałam ją zostawić w potrzebie? To byłoby nie fair wobec niej .... Znamy się długo i ona pewnie także by się tak zachowała...-mówiłam i mówiłam , dopiero po chwili zorientowałam się ,że za bardzo się rozpędziła....
-Okej..no okej....nie wiedziałem ,że tak Ci zależy ....-rzekł z uśmiechem
-Oj Marco!-trochę mnie to wkurzało
-No dobra niech Ci będzie...-powiedział zadowolony Wejdziesz?-zaproponował
-Jasne ,czemu nie!-odparłam i weszłam do jego domu...było tu bardzo ładnie..
-Fajnie tu masz.
-To zasługa moich rodziców ...
Uśmiechnęłam się..
-Ale może my przejdziemy do mojego pokoju?-
-Okej
Jego pokój także był niczego sobie ...duży,ciekawie urządzony...
W pewnym momencie zauważyłam gitarę
-Grasz?-zapytałam
-Od czasu do czasu...-odpowiedział
-A zagrasz mi coś...?-pytałam i zrobiłam maślane oczka
-Okej,niech Ci będzie...-odrzekł po czym wziął gitarę i zaczął grać..

śpiewa i gra

-Wow ! Masz talent!-powiedziałam......oczarowana
-Serio tak myślisz?-zapytał z nadzieją..
-Pewnie! Wiesz co ...tak się składa ,że ja uczęszczam do takiej szkoły muzycznej...świetnie byś się tam nadawał
-Ale ,że niby ja?-pytał z niedowierzaniem
-No -odpowiedziałam jak by to było rzeczą oczywistą
-Skoro nalegasz...-powiedział
-Naprawdę?!-powiedziałam po czym rzuciłam mu się na szyję........


Mamy buziaka Leonetty ♥♥
Ale w rozdziale głównie Marcesca <3
To dla fanów tej pary ,których jest całkiem sporo...
Co tak słabo komentujecie pod 11 rozdziałem? Smutam:(
Nie podoba się czy jak?
Napiszcie w takim razie słowa krytyki...
Jeżeli chodzi o ten rozdział to oczekuję 7 komentarzy (nie licząc moich ;P) inaczej rozdział 13 pojawi się dopiero za tydzień....a w przypadku gdy spełnicie moje wymagania to może być nawet w czwartek ;P
Bay;*